Recenzja filmu

Gnijąca panna młoda (2005)
Tim Burton
Mike Johnson
Johnny Depp
Helena Bonham Carter

On, ona i nagrobek

Gdybym nie znał nazwiska reżysera filmu, a podano by mi sam tylko tytuł, "Gnijąca panna młoda", od razu strzeliłbym, że to obraz Tima Burtona, albo chociaż utrzymany w jego stylistyce. Etatowy
Gdybym nie znał nazwiska reżysera filmu, a podano by mi sam tylko tytuł, "Gnijąca panna młoda", od razu strzeliłbym, że to obraz Tima Burtona, albo chociaż utrzymany w jego stylistyce. Etatowy świr Hollywood potwierdza, że jeśli trzeba nakręcić dziwaczny obraz, to on nada się do tego najlepiej. W końcu Burton jest najbardziej pozytywnie zakręconym reżyserem chodzącym po naszym ziemskim padole, choć za sprawą tematyki swoich obrazów lubi z niego schodzić, co czyni zresztą i tym razem. W "Gnijącej pannie młodej" powiada swoim językiem starą rosyjską baśń o umarłej, nieszczęśliwej pannie młodej, która obiera sobie za ukochanego (a w planach męża) młodzieńca ze świata żywych, niekoniecznie z tej racji zadowolonego. Nie trzeba być znawcą filmografii twórcy, żeby wiedzieć, co takie urzekło do w tej opowiastce, że postanowił przenieść ją na ekran. I to w taki sposób. Nie jest to bowiem film aktorski, a powrót do animacji poklatkowej, z którą Burton już się spotkał przeszło dziesięć lat wcześniej. Wyprodukował świetne "Miasteczko Halloween", do którego napisał także scenariusz. Wtedy jednak nie dane mu było zasiąść w fotelu reżysera. "Gnijąca panna młoda" pozwala mu nadrobić tamtą zaległość.

Technika poklatkowa wymaga masochizmu i nieprzebranych złóż benedyktyńskiej cierpliwości do przestawiania milimetr po milimetrze całego stadka kukiełek i elementów scenografii... W czasach rozwijającej się z prędkością światła animacji komputerowej korzystanie z tego typu kręcenia filmów jest albo odważnym manifestem poparcia dla klasyki i jej przemijającej magii, albo rodzajem szaleństwa. W przypadku tego twórcy można zaznaczyć obie te odpowiedzi i jeszcze parę innych. Reżyser po prostu odnalazł w takiej animacji język potrzebny mu do opowiedzenia tej nietuzinkowej opowieści. Ruch marionetek, nawet najbardziej perfekcyjny, ma w sobie coś z artystycznej niedoskonałości improwizacji. Oglądając go, ma się świadomość ruchu człowieka, ale że jest on niewidoczny, można odnieść wrażenie, że owe kukiełki żyją. To wielkie rękodzieło, a nie produkt grupki okularników i ich szumiących pecetów.

Za pomocą tej animacji, Burton przenosi nas do XIX-wiecznej Anglii, do anonimowego miasteczka, gdzie Victor Van Dort (o głosie Johnny’ego Deppa) ma poślubić Victorię Everglot (Emily Watson). Jak to bywało w tamtych czasach, małżeństwo niewiele ma wspólnego z miłością – zostało zaaranżowane przez rodziny młodych. Dla Van Dortów jest to sposób na awans społeczny z zamożnych kupców do miejscowej socjety, a dla Everglotów - wyjście z finansowego dołka. Na szczęście, młodzi przypadają sobie nawet do gustu już podczas pierwszego spotkania. Victor jest jednak tak zdenerwowany, że nie jest w stanie wymówić słów przysięgi małżeńskiej jeszcze na próbie faktycznej ceremonii. Wściekły pastor nakazuje mu wyjść i poćwiczyć. Ten udaje się więc do pobliskiego lasu, gdzie po wymówieniu kwestii nakłada obrączkę na jedną z wysuszonych gałęzi... która natychmiast przemienia się w rękę trupiej Panny Młodej (Helena Bonham Carter). Martwa dziewczyna wmawia mu, że właśnie się jej oświadczył i zabiera go w związku z tym do Świata Zmarłych.

W filmach Burtona powraca regularnie postać, która nie za bardzo radzi sobie ze światem realnym, więc dezertuje w świat nierealny – wyobraźnię. W "Dużej rybie" była to bajka, tutaj jest to koszmar. Choć rzeczywistości te we wszystkich obrazach mają znamiona przyjemniejszych niż ten nasz świat. Film otwiera wizualnie olśniewająca prezentacja rodzimego miasteczka Victora. Skąpane w szarościach deszczu zabudowania w architekturze wiktoriańskiej przytłaczają swoim sztucznym monumentalizmem – szczególne wrażenie robi górujący nad wszystkim kościół o kształtach przypominających potwora raczej niż Dom Boży. U jego stóp czuwa diaboliczny pastor (głos Christophera Lee), pilnujący, by panująca atmosfera przygnębienia nie przeminęła tak łatwo. Mieszkańcy więc nie za bardzo się radują, stąpając wolnym, sztywnym krokiem od punktu do punktu. Wszystko zdaje się być martwe, pozbawione iskry. Dopiero świat zmarłych przynosi tak naprawdę... życie. W odróżnieniu do tonącego w sinych barwach, wiktoriańskiego – choć raczej wyrwanego z jakiejś gotyckiej opowieści – miasteczka, okazuje się być dekadenckim, swingująco-jazzowym klubem, pełnym zawadiackich kościotrupów popijających brandy i podśpiewujących wykonywaną przez "miejscowy" trupi band muzykę.

Trudno zaszufladkować ten obraz. Niby to bajka, ale z elementami makabreski i powieści gotyckiej. Właściwie musical, ale nietypowy. Komedia romantyczna z domieszką czarnego humoru i burtonowskiego pastiszu. Zgrabny, choć niezbyt oryginalny portret niegdysiejszego społeczeństwa burżuazyjnego, skontrastowany z ludem, nie przykładającym takiej wagi do pieniędzy i rangi nazwiska, ale za to do rzeczy bardziej wzniosłych, jak miłość, rodzina i zwykła zabawa. Burton wydaje się zafascynowany meksykańskim podejściem do śmierci. Wszyscy znamy słynne festyny z okazji Święta Zmarłych. Radość, imprezowanie i uśmiechy na twarzach w zestawieniu z makabrycznymi pamiątkami, wystawami i kukłami niesionymi przez rozbawiony tłum. Notabene, postaci (te martwe) kreowane przez reżysera, mają wiele wspólnego z tymi kukłami – owadzie, jajkowate głowy i smutne oczy. Tak jak na ulicach meksykańskich miast pierwszego listopada, tak Burton w kinach "Gnijącą panną młodą", z typowym dla siebie stylem, oświadcza, że śmierć jest spoko, a bycie martwym może się okazać żywszym doświadczeniem niż samo życie. Przewrotny morał, szczególnie jak na bajkę. Ale to przecież Burton, czego się spodziewaliście?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W dziewiętnastowiecznej Rosji młode dziewczęta często były zwabiane w zasadzkę i mordowane w drodze na... czytaj więcej
"Gnijąca Panna Młoda" to kolejny dowód na to, że Tim Burton jest reżyserem wybitnym. Film w niezwykły... czytaj więcej
Współczesne filmy animowane mają to do siebie, że są albo piękne od strony technicznej, albo pięknie pod... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones