Recenzja wyd. DVD filmu

Pat Garrett i Billy Kid (1973)
Sam Peckinpah
James Coburn
Kris Kristofferson

Pat Garrett i Billy Kid

Klasyczny antywestern i kolejny krwawy moralitet Krwawego Sama. Dzieło przez duże "D", a nawet przez bardzo duże. W czasie jego realizacji mówiło się, że Peckinpah jest zbyt pijany na planie, aby
Klasyczny antywestern i kolejny krwawy moralitet Krwawego Sama. Dzieło przez duże "D", a nawet przez bardzo duże. W czasie jego realizacji mówiło się, że Peckinpah jest zbyt pijany na planie, aby móc reżyserować, były to też początki jego - jak się miało potem okazać - długiej i tragicznej przygody z kokainą. Spodziewano się po tym filmie wielkiej klęski - zarówno finansowej jak i artystycznej. A tymczasem "Pat Garrett & Billy the Kid" uchodzi za jeden z lepszych i ważniejszych filmów zarówno dla Krwawego Sama, jak i dla gatunku, jakim był western, a nawet dla światowej kinematografii. I wcale się temu nie dziwię - jest to jego najlepszy film, jaki miałem przyjemność oglądać. Choć powstała ogromna ilość filmów poświęcona temu legendarnemu duetowi Dzikiego Zachodu, to właśnie ten uchodzi za najbardziej realistyczną czy raczej najbliższą prawdy wersję haniebnych wydarzeń. Obraz ten zaczyna się od sceny śmierci Pata Garretta (James Coburn), która była zemstą za zabójstwo Billy'ego Kida (Kris Kristofferson), a następnie cofamy się o ponad 20 lat w czasie, aby poznać początek końca ostatniego rozdziału ich przyjaźni. Bowiem obaj, będąc wyjętymi spod prawa banitami, byli wielkimi przyjaciółmi, a starzejący się Garrett traktował Kida jak syna. Jednakże czasy się zmieniały, a Garrett zmęczony już niepewnym życiem bandyty dostał propozycję zostania szeryfem od ludzi, którzy bali się go po przeciwnej stronie barykady. Mając po stronie "prawa" legendarnego rewolwerowca, wyznaczyli cenę za głowę Billy'ego Kida i rozpoczął się rajd przeciw moralności, lojalności, godności i wolności. Jest to smutny obraz, melancholijna brutalna ballada, w której Krwawy Sam teoretycznie na zawsze już pożegnał się z westernem. Teoretycznie, bowiem jak przyszłość miała pokazać, późniejsze jego dzieła - "Dajcie mi głowę Alfredo Garcii" i "Konwój" - okazały się następnymi hołdami dla Dzikiego Zachodu. "Pat Garrett & Billy the Kid" mimo niejednej sceny śmierci i baletów przemocy, toczy się dość leniwie i spokojnie. Przepełniony jest smutkiem i żalem, bardzo zgrabnie opisuje psychologię dwóch tytułowych bohaterów. Reżyser sugeruje, że Garrett, ścigając Kida, ściga sam siebie, a zdradzając go, zdradza właśnie sam siebie. W trakcie całej tej wędrówki Kid będzie próbował usprawiedliwić zachowanie Garretta, ten drugi zaś zacznie stopniowo nienawidzić sam siebie, za to co robi. Ale dał słowo, którego zamierza dotrzymać, a sam tragiczny pościg można traktować jako pewnego rodzaju konkurencję. Garrett widzi w Kidzie młodszą wersję samego siebie, nie chce go zabijać (już na początku filmu prosi go o wyjazd do Meksyku), ale daje mu do zrozumienia, iż zrobi to, jeśli go spotka. Co ciekawe, mimo wielu nielojalnych względem starej przyjaźni czynów, cały czas widać pewne porozumienie między bohaterami, nawet w finałowym spotkaniu ich obu na twarzy Kida pojawia się uśmiech. Uśmiech, który zaraz zniknie, gdy Kid padnie martwy na podłogę. Tutaj - jak na antywestern przystało - mimo sympatii do któregokolwiek z bohaterów, nie ma postaci dobrych, które nie byłyby też złe (i na odwrót). Jak też już wspomniałem, podjęty zostaje problem moralności bohaterów, ich wiary, ich lojalności (i nie mam tu na myśli tylko dwóch bohaterów tytułowych). Na duże brawa zasługują odtwórcy głównych ról, czyli James Coburn i Kris Kristofferson, którzy świetnie się spisali ze swojego zadania, ale pochwalić należy także i niemal wszystkich pozostałych aktorów. Mamy tu do czynienia bowiem z cała plejadą charakterystycznych aktorów, często są to weterani westernu, z których każdy stworzył dobrą, wyraźnie zarysowaną kreację. Wielkie brawa dla Boba Dylana, który jako Alias był z pewnością jedną z ciekawszych postaci. Bob Dylan nie ograniczył się tu do samego aktorstwa, ale - jak na muzyka przystało - stworzył ścieżkę dźwiękową do filmu, bardzo dobrą zresztą. Film pełen jest świetnych scen, zarówno tych stonowanych (którą główną siłą są bardzo dobre dialogi, pewne napięcie czy świetne malownicze zdjęcia, kadrowanie), jak i tych dynamiczniejszych. I tu muszę przyznać, iż Sam Peckinpah osiągnął już absolutne wyżyny swojego mistrzowskiego montażu, chwilami aż dech w piersiach zapiera, obok finału "Dzikiej bandy" i masakry w hotelu w "Ucieczce gangstera" są tu z pewnością najlepsze balety przemocy, jakie kiedykolwiek zaserwował (no, przydałoby się też wspomnieć o scenach batalistycznych w "Żelaznym Krzyżu"). Jest też odpowiednia dawka humoru oraz erotyki, którą w filmografii Krwawego Sama prześcigają chyba tylko "Nędzne psy" (z tym, ze tam chodziło o brutalność tych scen, a nie ilość nagich ciał), ale rzecz jasna po prostu smutku jest tu najwięcej. Jedna z moich ulubionych scen to śmierć nad rzeczką z "Knocking on a heaven's door" Dylana w tle, gdzie niemal łza po policzku spływa. A to ledwie niecała pierwsza połowa tego dzieła. Wielki upadek wielkiej przyjaźni. Garrett zabił sam siebie (jest nawet motyw strzelenia w lustro, który idealnie to pokazuje), usiadł na huśtawce i bujał się powoli przy ciele Kida aż do samego rana. Następnie wsiadł na konia i obrzucany kamykami przez małego chłopca pojechał przed siebie. Wiem, że już wspomniałem, ale muszę jeszcze raz - naprawdę bardzo dobre zdjęcia, piękne krajobrazy, świetne kadrowanie - tego jeszcze nie było u Peckinpaha, nie aż tak. Po prostu cudo, wczoraj obejrzałem film po raz pierwszy, a dzisiaj po raz drugi jego nowszą (na nowo zmontowaną wg notatek Peckinpaha) wersję. I nie wiem, jak tu się w tym nie zakochać, jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu widziałem. I jeszcze co do samego DVD - jak wspomniałem, mamy tu dwie wersje filmu, pierwsza to z roku 1988 odrestaurowana wersja producencka z 1973, zaś druga z 2005 powstała na podstawie notatek Peckinpaha, są pewne zmiany. I z jednej strony to plus, a z drugiej nie. Na plus działa np. dodatkowa scen przedstawiająca panią Garrett, na minus jest np. skrócenie sceny, w której występuje sam Krwawy Sam - i nie chwalę tu jego aktorstwa, bo o tym ciężko po ledwie minucie występu coś pisać, ale jego kwestie o zakopywaniu wszystkiego co się ma w grobie i odjechaniu gdzieś w siną dal. No i oczywiście są też tradycyjne dodatki - komentarze, piosenki, zwiastuny oraz filmy dokumentalne.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Koniec lat sześćdziesiątych w kinie był wspaniałym okresem dla westernu. To właśnie z tego czasu... czytaj więcej
Kiedy spojrzy się na rok produkcji "Pata Garretta i Billy'ego Kida", można śmiało powiedzieć, że był to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones