Dawno nie widziałam tak złego filmu. Elementy opery, standupu (nieśmiesznego), filmu lalkowego, dramatu i moralitetu, a wszystko w złych proporcjach, podlane kiczem z domieszka baroku. Bardzo źle spędzone 140 minut mojego życia.
W dodatku jeśli ma się choć minimalny słuch muzyczny to uszy odpadają przez większość filmu. Da się słuchać tylko akompaniatora/dyrygenta oraz dziecka czyli Annette. A, jeszcze partie operowe. Pozostały śpiew podpada pod kategorię "zanieczyszczenie hałasem". Plus tekstu piosenek stylistycznie na poziomie ucznia 1 klasy szkoły podstawowej o inteligencji poniżej przeciętnej. Strata czasu!
Mam tak samo. Kto spodziewał się musicalu w stylu La La Land, może się srogo zawieść. To nie jest film, który spodoba się każdemu. Przede wszystkim jest w cholere mroczny. Po drugie to mieszanka pastiszu i absurdu, w sumie nie przyszłoby mi do głowy czepiać się niesmiesznych standupow. One takie miały być, przerysowane, miejscami żenujące, a jednocześnie ciągle nawołujące do śmiechu. Piszesz: "Elementy opery, standupu (nieśmiesznego), filmu lalkowego, dramatu i moralitetu, a wszystko w złych proporcjach, podlane kiczem z domieszka baroku" - to jest bardzo trafne akurat i doskonale odzwierciedla to, co sprawiło, że dla mnie to piękny film.
Czyli uważasz. że aktorzy niestworzeni do śpiewania ze słabą muzyką i jeszcze gorszymi tekstami są objawieniem ?
Nikt nie mówi o objawieniu. Osoby uznające film za dobry doceniają głównie jego walory artystyczne. Miał być przesadzony, momentami nieśmieszny i przerostem formy nad treścią. Takie trochę współczesne dywagacje na temat baroku. A śpiewanie moim zdaniem nie było aż tak złe, tym bardziej, że owa produkcja nie wymagała by był na jakimś niewiarygodnym poziomie.
Dla mnie również film bardzo zły, uszy więdną od słuchania złego wykonania do złej muzyki i kiepskich tekstów.
Dobrze, że są jeszcze krytycy filmowi, którzy pięknie potrafią pisać o kinie i nie jesteśmy zmuszeni do czytania pośmiewiska twego pokroju :)
Pośmiewiskiem to jest jedynie twój komentarz pokazujący jak niewiele masz wspólnego z dobrym wychowaniem i szacunkiem do zdania drugiego człowieka. Idź zachwycać się nad tym miernym filmem razem z całą śmietanka intelektualną szukającą sensu i wartości tam gdzie jej nie ma
Nerwy? Jestem spokojnym człowiekiem. Po prostu nie lubię chamstwa, które reprezentujesz swoimi komentarzami
A tu się zgodzę. Jestem chamem i furiatem. Ale przynajmniej nie wykręcam się nieistniejącym zespołem Tourette'a jak nasz kłamca, premier debil. Nie, ze mnie zwyczajny cham :)
Umie, umie, co widać w początkowych scenach. Tylko każą mu śpiewać w kompletnie mu nie pasującej tonacji fatalnie ckliwe kawałki, stąd ten wysilony, fałszujący, i to podwójnie, falset. A do tego najsłabsza piosenka została wybrana na motyw przewodni - dopiero usłyszawszy ją odpowiednią ilość razy widzi się, jak bardzo jest słaba muzycznie i o ile jeszcze słabszy od muzyki jest tekst.
Standup raczej miał być nieśmieszny, ja w każdym razie nie miałem z tym problemów.
Przecież Marion Cotillard potrafi śpiewać, co słychać w tym filmie (oprócz scen w operze, w których zastąpiła ją śpiewaczka operowa). Zresztą ma jakąś tam karierę muzyczną, jest nie tylko aktorką, ale też piosenkarką.