To film nie tylko o takich ludziach, ale też o znaczeniu samotności (lub jej braku) w życiu człowieka. A może i przede wszystkim o tym? Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Przyjemny, lekki dramat, ale w pamięci na długo nie zostanie.

Jakiej samotnosci? W NY? Michele moge zrozumiec ale jej syn? To glupek, ale nawet ten glupek ma dziewczyne, film smutny. Inaczej nie wiem jak nazwac.

VogulePoland! :D

"Rozum życia" to właśnie mądrość. Wykształcenie jej nie daje, podobnie jak uroda.

Dla mnie to film o melancholii, depresji, braku sensu życia, celu, zawieszenie między jawą a snem

Tak samo uwazam. Dobrobyt.

Dokładnie. Są ludzie, którzy tak żyją. A jak się skończą pieniądze i znajomości wynikające z posiadania pieniędzy, to lepiej umrzeć, po co pracować? Nawet nie przyszło jej to do głowy. Z jej synalkiem będzie to samo.