PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32062}

Hiroszima, moja miłość

Hiroshima, mon amour
7,8 10 445
ocen
7,8 10 1 10445
8,0 25
ocen krytyków
Hiroszima, moja miłość
powrót do forum filmu Hiroszima, moja miłość

POCZĄTEK UDANY, a mniej więcej po 15 minucie zaczeło mi to przypominać jakis kmolejny love-story, którego akcja toczy się w jakimś niekonwencjonalnym miejscu. Ja chyba tego filmu nie zrozumiałem właściwie, ale mówiąc szczerze to spodziewałem się czegos lepszego, choć sam film posiada moim zdaniem b.fajny montaż i całkiem ciekawe zdjęcia!

ocenił(a) film na 10
Bolverk

A dla mnie to o wiele więcej niż kolejne love-story. To film o potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem w świecie nieszczęścia i przemocy (nieprzypadkowo akcja w Hiroszimie, to nie tylko egzotyczne miejsce, to miasto zawsze będzie kojarzone z tragedią), o potrzebie znalezienia jakiegoś azylu, o tym że dobrze "czasem z kimś pobyć" jak mówi bohaterka i w ten sposób znaleźć ten azyl, przestać się bać dzięki temu że jest się z kimś, wiedzieć że jest się dla kogoś ważnym w świecie pogardy.
Przynajmniej ja to tak odebrałem.
PS. A montaż i zdjęcia rzeczywiście ciekawe.

ocenił(a) film na 8
Bolverk

Początek rzeczywiście świetny - połączenie zdjęć z umierającej Hiroszimy z ujęciami kochanków (a raczej Jego pleców i Jej dłoni ;P), ciekawa wymiana zdań. Później się robi coraz ciężej, atmosfera filmu się zagęszcza, niektóre wypowiedzi są enigmatyczne i trudno rozgryźć o co chodzi (mnie w ogóle zastanawia ostatnia kwestia wypowiedziana w filmie, coś jakby "Jesteś moim Nevers, a ty moją Hiroszimą" - skąd te utożsamienie się z miastami?). Fakt jednak, że styl opowieści jest fascynujący i wciągający, ale pewnie trzeba będzie jeszcze zorganizować sobie minimum jeden seans żeby lepiej to zrozumieć :-)

BTW. Czy nie wydaje Wam się, że to na takich filmach jak ten właśnie, uczył się WKW? Szczególnie chodzi mi tu o jego "Spragnionych miłości".

ocenił(a) film na 10
katrol

Rzeczywiście Wong Kar-wai mógł się trochę zainspirować "Hiroszimą...".
Jednak z całym szacunkiem dla filmu "Spragnieni miłości" uważam, że dużo mu brakuje do "Hiroszimy...".
Takie jest MOJE zdanie oczywiście.

Getzz

Pewnie, że się inspirował. Zresztą nie tylko tym filmem, ale całym zjawiskiem Nowej Fali(duży wpływ Godarda), umiał jednak skompilować swój indywidualny styl. Czy "Spragnionym miłości" brakuje do "Hiroszimy"? Moim zdaniem nie. Więcej, uważam film WKW za ciut lepszy, ale mnie po prostu niesamowicie rusza ten styl. Zresztą "Spragnieni miłości" są dla mnie najlepsym filmem ostatnich kilku lat.

użytkownik usunięty
gibons19

Mi też właśnie "Hiroszima..." bardzo skojarzyła się z kinem Kar-Wai Wonga (wiem, że chronologicznie zdanie winno być zbudowane inaczej, ale ważniejsza dla mnie była kolejność oglądania). Szczególnie kwestia zapominania, pamiętania, wspomnień tak ważna w tym filmie jak i u KWW.

ocenił(a) film na 9
katrol

Mała uwaga: tam nie ma "Jestes moim Nevers", "A ty moją Hiroszimą".

Ona mówi (mniej więcej): "Twoje imię to Hiroszima."
On: "A twoje Nevers".

To robi różnicę.

ocenił(a) film na 9
katrol

Pewnie można rzeczone zdanie różnie interpretować. Ja to rozumiem jako stwierdzenie, że jeśli ona chce aby on pozostał tylko Hiroszimą, ona na zawsze pozostanie Nevers.

Czyli, że jeśli znowu chcę "zapomnieć", boi się pragnąć czegoś więcej niż jałowe małzeństwo (którego istnienie też można by pewnie podważać), ze strachu przez upokorzeniem, przeszłością, samotnością, smutkiem (nie bez powodu film ma tytuł hiroszima moja miłość i dwa główne 'odejścia' od głównej fabuły są tak sprzeczne. Jedno z nich to opis Hiroszimy i tragedii z sieprnia 45r, drugi opis tragedii głównej bohaterki i jej miłości do niemieckiego żołnierza. Nie bez powodu miłość jest zestawiona z tragedią, radość ze smutkiem, itd) to tak naprawdę nigdy nie zapomni w zupełności i nigdy nie będzie szczęśliwa.

Poza tym to zdanie uwypukla (podobnie jak wspomniane przeze mnie 'odejścia' od głównej fabuły) zestawienie miłości i smutku. Podkreśla, że miłość, jeśli jest mocna i prawdziwa prawie zawsze wiąże sie z większym lub mniejszym smutkiem i tragedią. W zasadzie miłość może być odczytywana jako największa tragedia - ale i tak warto kochać. Warto próbować dalej, tak jak Japończycy odbudowali zniszczona Hiroszimę i mieszkali w niej mimo ryzyka, że 'kobiety będa rodziły potworki, mężczyzni będą bezpłodni" jak mówi bohaterka na początku. Wydaje mi się, że Japończyk - w pewnym stopniu już pogodzny z tym i zrezygnowany - wypomina jej strach brak wiary. Zakończenie jest bardzo otwarte - zresztą nawet nie jest istotne; bardziej chodziło o poruszenie kwestii którą wyżej opisałem, to czy Francuzka została w Hiroszimie czy nie nie jest w zaadzie powiedziane. I chyba dobrze. Daje nadzieję, ale pokazuje, że z drugiej strony, taki zmierzenię się z przeszłością, ciężki zwrot o 180stopni w tył, po to , aby po wszystkim można było iść naprawdę do przodu jest naprawdę trudny.

Tak a propos ich imiona w czasie całego filmu chyba nie są wspomniane? Też ciekawe rozwiązanie, takie nadanie temu wszystkiemu ponadczasowości.

Tak ja rozumiem cytowane zdanie ;).

Świetny film, choć wywołał we mnie może nie najlepsze uczucia, trochę przygnebiajacy nastrój... ale widocznie tak musiało być;).

Pzdr.

ocenił(a) film na 8
szczawik151

Wszyscy wypowiadający się na forum zgodnie orzekają, że "Hiroshima..." to film o "skomplikowanych relacjach" między dwojgiem kochanków. Ale ja między tymi dwojga nie zobaczyłem namiętności... Jest jakieś nieustanne wahanie, smutek i próba zdobycia zaufania do partnera. Piękne początkowe ujęcia splecionych ramion kochanków już nie powtarzają się więcej. Zaraz potem widzimy jak najbardziej prawdziwe relacje ze zmiażdżonego bombą A miasta oraz fabularne wstawki z demonstracji pokojowych. Z tego zestawienia wyłania się niesłychanie alegoryczny obraz umęczonego powojennego świata drzącego przed czymś znacznie gorszym, niż zagłada narodów - przed zagładą ludzkości. Pamiętajcie, mamy rok 1959, kryzys kubański przed nami podobnie jak wietnamski koszmar. Kochankowie to nie kochankowie: ona to nękana wojenną zbrodnią francusko-europejska prowincja, on to nowy (jak nazwa hotelu: "New Hiroshima") porządek, zbudowany na gruzach wojennej Hiroszimy. Ona przeżywa na nowo wojenny koszmar, on pragnie zapomnienia i zabiega o jej względy nie bacząc na swą przeszłość. Obojgu trudno o miłość, ale jak trafnie zauważyłeś - zakończenie jest otwarte. Dużo tu smutku, traumatycznych przeżyć i.. tęsknoty za pierwszą miłością, nieskalaną przez wojnę. Niesamowite wrażenie robią na mnie fotki miasta, szczególnie nocnej Hiroshimy. Obraz wg. mnie przede wszystkim antywojenny, pokazany bardzo subtelnie i nastrojowo. 7,5 zaokrąglam do 8/10 >>>>>>>> PS. Słuchajcie, dlaczego Ona tak duzo pije w restauracji? Kolejny symbol ? Gasi jakiś tajemniczy pożar...?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones