PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=34707}
7,8 10 876
ocen
7,8 10 1 10876
8,0 21
ocen krytyków
M Morderca
powrót do forum filmu M - Morderca

"M" to niemiecki "Obywatel Kane". Film Fritza Langa wykorzystał wiele technik, z których słynie obraz Orsona Wellesa oraz wprowadził rewolucyjne rozwiązania fabularne, ale przede wszystkim zmienił dźwięk w nowe narzędzie narracyjne.


DŹWIĘK
Sukces jednego z pierwszych filmów dźwiękowych "Śpiewaka jazzbandu" zupełnie odmienił kino. Od tego momentu mimo powątpiewań niektórych ludzi z branży dźwięk stał się stałym elementem każdego filmu. Jednak w większości zmiana ta zaowocowała usunięciem kart tytułowych, dużą ilością statycznych dialogów oraz często zbędnymi piosenkami. Inaczej było w przypadku "M". Lang zamienił dźwięk w nowe narzędzie do opowiadania historii. Już na samym początku daje nam o tym znać. Zanim cokolwiek zobaczymy, słyszymy mówiące małe dziecko. Gra w grę polegającą na śpiewaniu o „okropnym mężczyźnie w czerni”, która symbolicznie odnosi się do zabójcy, którego jeszcze nie poznaliśmy. W ten sposób Lang od razu mówi widzom o czym będzie film, a także zaznacza rolę dźwięku. Niemiecki reżyser oszczędnie korzysta z nowego narzędzia na tyle, że w "M" praktycznie nie ma partytury. Dźwięk składa się jedynie z mieszanki różnych odgłosów, które mają całkowicie zanurzyć widza w scenerii filmu. Lang nie wypełnia luk niepotrzebną dramatyczną muzyką (jak większość współczesnych filmów). Raczej pozwala, aby dźwięk ciszy pozostał w naszych umysłach. W ten sposób buduje napięcie, a także sprawia, że zauważamy dźwięk, gdy się dzieje. Jednym z przykładów takiego wykorzystania dźwięku jest scena, w której mała Elsie Beckmann ma zamiar przejść przez ulicę. Jednak od razu rozlega się niepokojący klakson nadjeżdżającego samochodu. To ożywia ulicę i sprawia, że sceneria staje się bardziej trójwymiarowa. Inny powodem oszczędnego wykorzystania dźwięku mogą być ograniczenia technologiczne jakie mogły z całą pewnością wystąpić w 1931 roku.


Fritz Lang jako jeden z pierwszych korzysta z motywu przewodniego. W "M" jest to gwizdany przez mordercę "W grocie Króla Gór" Edvarda Griega. Ponieważ Peter Lorre nie potrafił gwizdać musiał to robić sam reżyser. Motyw pierwszy raz pojawia się gdy mała Elsie Beckmann wraca ze szkoły do domu. Podchodzi do niej Hans Beckert, którego twarzy jeszcze nie widać. Kupuje jej balon od niewidomego sprzedawcy ulicznego gwiżdżąc. Wkrótce okazuje się, że Elsie została zamordowana. Ilekroć słyszymy melodię w dalszej części filmu identyfikujemy ją z mordercą. Przypomina nam ona o jego obecności nawet gdy go nie widać. W pierwszych 45 minutach filmu w pełni twarz Beckerta pojawia się tylko raz. W pozostałych scenach zastępuje go gwizd. Mówi nam kiedy zamierza zabić i kiedy zostaje udaremniony, ale też kiedy jest smutny. Technika ta jest tak skuteczna, że długo po tym, jak skończymy oglądać, dźwięk pozostaje w naszych głowach i przywodzi na myśl postać mordercę. Ale to, co sprawia, że motyw przewodni jest genialny, to fakt, że temat ma znaczenie w fabule filmu. Gwizd Beckerta prowadzi do jego własnego upadku, ponieważ niewidomy sprzedawca od początku filmu rozpoznaje dźwięk i oskarża zabójcę, powodując pościg, który prowadzi do jego złapania. Muzyczny przewodni zawiera wiele filmów. W "Szczękach" ma go rekin, w "Gwiezdnych wojnach" Darth Vader, w "Poszukiwaczach zaginionej Arki" Indiana Jones, a Batman nawet kilka w zależności od filmu.


W "M" Lang często używa dźwięku w jeszcze jednym celu. Za jego pomocą łączy w całość pojedyncze sekwencje. Jest tak np. w sekwencji, w której komendant tłumaczy ministrowi podjęte przez policję działania. Na ekranie prezentowane są różne czynności policyjne, które komentuje z offu głównodowodzący. W ten sposób Lang unika nudnej gadaniny tak częstej w filmach z tego okresu i jednocześnie tworzy coś na miarę kroniki z "Obywatela Kane’a".


WIZUALIZACJA
W niemieckim dziele zachwyca nie tylko dźwięk. Lang nie zapomniał o aspektach wizualnych. Historia Elsie Beckmann jest praktycznie opowiedziana za pomocą piłki. Początkowo zabawa nią symbolizuje niewinność. Następnie nad piłką pojawia się oznaczający zagrożenie cień. Ostatecznie piłka zostaje sama. Dziewczynka nie żyje. W podobny sposób cień jest wykorzystany w filmie jeszcze kilkukrotnie - zazwyczaj tak jak miało to miejsce w ekspresjonistycznych obrazach zastępując sylwetkę mordercy. Chociaż w "M" mówi się o innych zabójstwach to śmierć Elsie jest jedyną, w którą widzimy. Z dzisiejszej perspektywy mogłoby się wydawać, że Lang przegapił niezły trick. Pokazując większą ilości zbrodni zdecydowanie zniechęciłoby widzów do mordercy. Ale czy na pewno tak jest? Mając bezpośredni kontakt tylko z zabójstwem Elsie staje się ono bardziej osobiste. Dziewczynka staje się naszym dzieckiem, a całe dochodzenie sprawą osobistą. W ten sposób Lang wciąga nas emocjonalnie w głąb śledztwa, które jest bardzo szczegółowo pokazane. Analiza odcisków palców, badanie poszlak, przeszukania, rozmowy z niewiarygodnymi świadkami. Wszystko to znamy z późniejszych filmów tego typu. Jednak Lang nie idzie tym tropem. Brak efektów pracy policji oraz nasilone ingerencje w świat przestępczy zmuszają półświatek do podjęcia własnych działań. Przestępcy chcąc chronić swoje interesy postanawiają złapać mordercę dzieci na własną rękę. I tu Lang błyszczy technicznie. Równolegle pokazuje poczynania dwóch grup: policji i kryminalistów. Mimo, że to dwa przeciwstawne ugrupowania działają identycznie co reżyser świetnie pokazuje w przeplatającej się sekwencji obrad. Obie ekipy myślą podobnie, mają podobnie zachowujących się członków i dokonują przełomów w tym samym czasie. Wyśmienicie podkreśla to montaż. Co dziwne w oczach Langa obie ekipy są również moralnie równoważnie. W czasie pokazywania działań obu grup Lang prezentuje dwie fenomenalne techniki filmowe. W policji śledztwo prowadzi inspektor Karl Lohmann. Gdy dokonuje przełomowego odkrycia i łączy pudełko po papierosach z mordercą akcentuje to najazd kamery. Podobnie jest gdy niewidomy żebrak rozpoznaje gwizd zabójcy. Taką samą technikę filmową zastosował Francis Ford Coppola w "Ojcu chrzestnym" w kluczowych momentach dla mafijnej kariery Michaela Corleone. Drugą nieprawdopodobną techniką jak na 1931 rok jest składający się z dwóch ujęć mastershot pokazujący organizację żebraków. Kamera niemal płynie przez ich siedzibę. Gdy wydaje się, że pokazała już całą dziuplę i zmierza ku sufitowi nagle pojawia się okno przez które wchodzi do zupełnie innego pomieszczenia. Montażyście Paulowi Falkenbergowi dzięki przenikaniu udało się połączyć dwa oddzielne ujęcia i zamaskować zmianę lokacji. Z kolei przejście kamery przez okno nawiązuje do słynnego ujęcia z "Portiera z hotelu Atlantic". Jednak w filmie F.W. Murnau samo przejście było iluzją montażu, tymczasem w "M" jest zwykłym przejściem przez otwierane okno. W filmie Langa pojawiają się również ujęcia z boku, z góry i z dołu, które dziesięć lat późnej rozsławił "Obywatel Kane" nadając im narracyjnego sensu.


DWOISTOŚĆ MORDERCY
Jednak być może najbardziej rewolucyjną i najbardziej trwałą cechą "M" jest sposób w jaki przedstawia antagonistę. Choć praktycznie nie ma go prawie przez całą pierwszą część filmu czuć jego obecność. Podobnie jak zabójca z "Zagadki zbrodni" napędza wszystkie wydarzenia. Gdy w końcu się pojawia zostaje przedstawiony jako ofiara własnej patologii. Jego reakcja na widok potencjalnej ofiary to nie radość, tylko strach przed tym co może zrobić. Po zidentyfikowaniu przez żebraków ucieka, jakby to on był ofiarą, a Lang sprawia, że mu współczujemy. Większość filmowych seryjnych morderców to potwory typu Hannibala Lectera czy Johna Doe, ale Hans Beckert jest inny. Jest jednocześnie głównym sprawcą zła, ale też jego największą ofiarą. Dwoistość jego natury często jest podkreślana przed liczne odbicia w lustrze oraz rzucane cienie. Dzięki jego postaci Lang nadaje nowy wymiar często fascynującemu niemieckie umysły tematowi podwójnej tożsamości, ale pozostawia też wiele pytań bez odpowiedzi. Czy osoba taka jak Beckert może odpowiadać za swoje czyny? Jeśli tak to jak ją za nie sądzić? Czy taką osobę można wyleczyć?


PODSUMOWANIE
Mozaika perspektyw policji, ofiary, mafii i mordercy opowiada historię w niemal w pointylistycznym stylu. Różni bohaterowie, różne historie, różne informacje składają się na jeden większy obraz. Jest to bardzo trudne do wykonania, a Lang sprawił, że wygląda to na łatwe. "M" jako całość daje wyrazisty portret miejskiej społeczności eksponujący atmosferę strachu i kryzys norm moralnych, który wyjątkowo dobrze koresponduje z nastrojami panującymi w Niemczech tuż przed dojściem do władzy hitlerowców. Jest to niewątpliwie chory portret. Bohaterowie nie mają cnót, a nawet godnych uwagi wad. Znane z innych filmów tego okresu atrakcyjne miejsca takie jak np. bary, w "M" przepełnione są tłustymi kiełbasami, niedopałkami i rozlanym piwskiem. Jednak brak określonego bohatera ma też swoje minusy. W narracyjnych zawirowaniach filmu nietrudno się pogubić. Ciężko też zachować koncentrację przy tak często zmieniających się postaciach i punktach widzenia, co może być trudne dla widzów przyzwyczajonych do nieustannych wybuchów. Niekwestionowany za to jest wpływ "M" na gatunek thrillera psychologicznego. To właśnie temu filmowi wiele zawdzięczają takie arcydzieła jak "Psychoza", "Milczenie owiec", "Siedem", "Zagadka zbrodni" i "Zodiak".

ocenił(a) film na 6
JN_JN

Dorzucił bym do filmów inspirujących się "Niebo i piekło" Akiry Kurosawy - stopniowe ukazywanie mordercy, szczegółowe pokazywanie śledztwa, częściowo bohater zbiorowy, moralitet społeczny itd.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones