"Dark Shadows" to zaledwie drugi film (po "Sleepy Hollows") Burtona, jaki obejrzałem, ale muszę przyznać, że stoi na fajnym poziomie.
Samo już wprowadzenie odpowiednio nastraja i wciąga w dalszą historię. Klimat jest ciekawy (zderzenie współczesności, tj. lat 70-tych z postacią Barnabasa wyjętą sprzed kilku wieków tworzy oryginalną atmosferę). Johnny Depp w swojej roli gra znakomicie. Może samej postaci "czegoś" brakuje, ale wydaje się, że aktor wycisnął z niej tyle, ile się dało. Niemniej, Eva Green również spisała się na piątkę. Zresztą ogólnie film pod względem aktorstwa może się podobać. No, tylko Chloe Moretz jednak odstawała i brakowało jej naturalności.
Film ma swój specyficzny humor i albo się go lubi, albo nie. O ile gdzieś do połowy filmu, raczej ten styl mi nie odpowiadał, o tyle później wyraźnie zaczął się rozkręcać i to z minuty na minutę. Film nabierał animuszu a i dowcip się zaczął wyostrzać. Ostatecznie, poczucie humoru mi odpowiadało. W połączeniu z dobrą grą aktorską daje pozytywny efekt.
Zakończeniu nie brakuje dramaturgii i finezji. Może i jest przewidywalna, ale nadrabia to w pewnym sensie warstwą wizualną i bardzo dobrymi efektami. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do historii, która ostatecznie okazuje się bardzo prosta, wręcz... baśniowa, ale to w końcu Tim Burton.
Moja ocena: 7/10.