Film dla niezbyt wymagającego widza, który się za wymagającego uważa. Kino hiszpańskie, nie amerykańskie, a to już dla takiego widza wow! "Hardcorowy" temat i zaskakująca akcja prowokują do "ambitnych" dyskusji na tematy kontrowersyjne i do kontemplacji piękna w brzydocie tego chorego świata. Tyle, że po obejrzeniu kilku filmów Almodovara, trudno o zaskoczenie, a rzeczony "hardcore" wydaje się płaski i naciągany. Film irytujący w swej banalności. Zaspokaja potrzeby "ambitnego kina" tak, jak Paulo Coehlo zaspokaja potrzeby "ambitnej literatury".
W końcu jakaś szczera i rzeczowa opinia.
Późna pora i strasznie nie chciało mi się ubierać w słowa przemyśleń po tym filmie,a tu taka miła niespodzianka.Lepiej bym tego nie ujął !
Można by powiedzieć z przekąsem, że ciężko o film Almodovara, który nie ma transwestytów.
= Uwaga Spoiler =
Podpisuję się pod opinią. Najbardziej w filmie jednak zirytował mnie fakt, że od początku miał zapędy na film skomplikowany, a z każdą następną minutą stawał się coraz bardziej przewidywalny, aż do całkowitego wyjaśnienia z względnym happy endem i ostatecznego "To ja Vincente"... no lol.