PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=473987}

Spotkania na krańcach świata

Encounters at the End of the World
8,0 13 139
ocen
8,0 10 1 13139
7,9 21
ocen krytyków
Spotkania na krańcach świata
powrót do forum filmu Spotkania na krańcach świata

ludzie, ktorzy to zachwalaja chyba nie obejrzeli nigdy zadnego odcinka Earth: The Biography albo Planet Earth, albo Blue Planet.
Zaden to dokument, zaden film, zdjecia z wakacji pana Herzoga jedynie. Nic ciekawego z filmu sie nie dowiemy niestety, za to Herzog nie omieszka osmieszyc paru badaczy. Niby ten film jest dla tych "wrazliwszych", ale Ci wrazliwsi chyba naprawde sa wypaczeni z moralnosci i emocji jakichkolwiek.

ocenił(a) film na 10
Pandemonium

Dlaczego wydaje Ci się, że reżyser kogoś ośmiesza?

Klee

wydaje mi sie czy nie, nie tylko mnie...
A chociazby przerywanie wypowiedzi i dodawanie swoich wstawek do dobrego wychowania napewno nie nalezy, jezeli ktos nie byl interesujacy mozna przeciez wyciac, napewno byly ciekawsze ujecia.
Twoja kolei, jezeli dales temu film (9), powiedz mi czego sie nauczyles z tego filmu, niestety do naukowych on nie nalezy i dziecku bym go nie pokazal zeby cos z niego wyniosl. To co sie dowiadujemy z filmu, mozna porownac do tego co sie dowiadujemy podczas 5 minut ogladania jakiegokolwiek dokumentu National Geographic.
A moze zdjecia? Powaznie, zanim odpowiesz tak! lub ktokolwiek -> polecam zapoznac sie z Earth:Biography lub Planet Earth. Zdjecia Herzoga naprawde nie robia juz w tych czasach wrazenia...

ocenił(a) film na 10
Pandemonium

Jasne, różnym ludziom się różne rzeczy wydają, ale wolałbym rozmawiać o Twoich wrażeniach, jako indywiduum, nie reprezentanta jakiejś potencjalnej grupy. :-)

Zaintrygowała mnie Twoja wypowiedź, bo ja odniosłem wrażenie odwrotne. Otóż zwróciło moją uwagę, że w pewnym momencie Herzog, może nie kompromituje się czy ośmiesza, bo nie lubię tych słów, ale wykazuje się pewnymi brakami w czymś, co się dzisiaj nazywa kompetencjami społecznymi, że rozmawia w sposób nieporadny. Mam na myśli jego spotkanie z badaczem pingwinów. Człowiek rozmowom niechętny, a ten raczy go pytaniami, które płoszą zazwyczaj. Taki brak wyczucia, próby podtrzymywania rozmowy na siłę, próby, które ją tylko hamują. Pewne moje zażenowanie to wywołało, ale też i zaintrygowało. Ty, odwrotnie, uważasz, że on kompromituje innych, nie siebie. A dlaczego tak, to nadal nie rozumiem. Komentarze z off’u to przecież nic niezwykłego w kinie. Czymś niezwykłym byłoby natomiast dla mnie mówienie o filmie, jego strukturze czy realizacji, w kategoriach dobrego wychowania. Przecież one się do kina mają nijak. Ale nie, muszę powiedzieć, że nie zwróciło mojej uwagi jakieś niestosowne zachowanie realizatorów. Nie byli natarczywi, lekceważący, pogardliwi. Nie zauważyłem, żeby reżyser przerywał swoim rozmówcom. Jak będę oglądał film następnym razem, postaram się zwrócić na to uwagę, oglądać go pod tym kątem. A tymczasem może mógłbyś pomóc mej pamięci i wskazać jakiś konkretny przykład tej nonszalancji, którą Herzogowi zarzucasz. Bo wiesz, to że nie pozwalał mówić bohaterom, o czym im się żywnie podoba, tylko starał się od nich dowiedzieć konkretnych rzeczy, to naturalne. Miał konkretny zamysł jako realizator, chciał widza prowadzić w kierunku, który jemu wydawał się interesujący, nie osobie, która wywiadu udzielała, to jego prawo jako realizatora. Film ma wiele poziomów, między innymi ma charakter reportażowy. Reporter nie rejestruje, reporter pyta i rejestruje.

Czego się nauczyłem przez obejrzenie tego filmu? Według mnie to jest źle postawione pytanie. To nie jest film edukacyjny, nie ma uczyć. I z pewnością nie jest to film dla dzieci. Jest to obraz złożony, trudny. Dziecko na pewno nie odkryje go w pełni i nie doceni. Mnie on pozwolił przede wszystkim przeżyć coś wzniosłego i doświadczyć czegoś pięknego. O to chodzi w sztuce. I choć trudno byłoby nazywać ten film dokumentalnym, jak twierdzę, to wiele też się mogłem dzięki niemu dowiedzieć. O ludziach oczywiście, no a poza tym, jak wygląda życie na biegunie.

Porównywania go z serialami emitowanymi przez telewizje edukacyjne nie rozumiem. Zresztą mnie one nie kręcą, muszę powiedzieć. Jak byłem dzieciakiem właśnie, to trochę je oglądałem. Nie wiem, może gdybym interesował się biologią... To dobre pytanie – dla kogo się je robi?

Zdjęcia. Oczywiście, rozwój techniki nie jest tu bez znaczenia, ale jednak dobre zdjęcia nie zależą od epoki, w której się je robi, albo są dobre, albo nie. Ale film oczywiście to nie tylko zdjęcia, to coś o wiele więcej. Jak się jest dobrym filmowcem, to nawet z przeciętnego materiału zdjęciowego można zrobić poruszający film.

Klee

Co do Twojego pogladu, ze to Herzog sie nie wykazuje kompetencjami spolecznymi jak to ujales, przyznaje racje. Oczywiscie To Herzog sie kompromituje, a nie naukowcy - oni przeciez wiadomo ze sa ekscentryczni :)

Pytasz o niestosowne zachowanie? Coz nie posiadam juz tego filmu na zawolanie, wiec postaram sie przywolac to co pamietam.
moze na podstawie tego:
http://youtube.com/watch?v=n4VK-NS2Ap0
pani w 2:40, pamietasz jak opowiadala historie o swojej podrozy po afryce, jezeli dobrze pamietam? Chciala opowiedziec druga rowniez zacna opowiesc, niestety byla rowniez tak ciekawa, ze Herzog dokleil do filmu swoj komentarz, ja puszczajac w tle. Powiedz mi czemu ta praktyka ma sluzyc?? Pomijam ze tej pani wogole nie powinno byc w tym filmie, jezeli juz jest i mowi cos niezbyt ciekawego. Dlaczego Herzog nie ucial drugiej opowiesci i puscil film dalej? Nie, On wolal odsunac ja w tlo i dodac swoj komentarz opisujacy, jak ciekawie opowiada. Z czym ci sie to kojarzy? Taka praktyke stosuja filmowcy robiacy przesmiewcze reportaze w Telewizji...

Kolejna scena z panem (wybacz nie pamietam od czego oni tam byli), ktory pokazywal swoj plecak. No tak zobaczylismy ekstrawaganckiego doktorka, ktory jest "always ready for adventure", pokazywal swoj ponton i wioslo, ktore chowa do plecaczka... Po tym fragmencie bodajze Herzog rzucil jakis bardzo madry tekst odnosnie tego pana... coz, moze tak byl wychowany.

Scena z panem, ktory pracowal w ogrodzie. Rowniez, ten sam sposob krecenia. Sciszony glos owego badacza, a na jego tle mowa Herzoga jak to owy badacz ciekawie opowiada o obcych, duchach czy o czym on tam mowil... Przepraszam, jezeli tak nieciekawie opowiadal, to po co znalazl sie w tym filmie? Nie bylo nic ciekawszego do krecenia??

Tak zdecydowanie Herzog sie kompromituje.

Co do filmow przyrodniczych, mnie tez one nie krecily, ale wypuszczono ostatnio pare serii filmow, ktore sa tak genialnie nakrecone, ze puszczono je do kin i wydano na blurayu. Zapewniam Cie sa one wybitnymi dzielami, Earth: Biography poszukaj :) nie bedziesz sie nudzic. Nie wiem w jaki sposob ogladasz filmy, ale jest do kupienia w blu-rayu i do sciagniecia w jakiej chcesz jakosci. Dla kogo sie je robi? Napewno nie dla osob interesujacych sie biologia :) raczej wlasnie dla tych co sie nie interesuja, aby wiedzieli troszke wiecej...

Chwalisz scene z Pingwinem w "Spotkaniach..."? Owszem ta scena wyjatkowo byla piekna... jezeli juz sie tego nie widzialo. Taka prawda, ta scena to zadne odkrycie, o samotnych pingwinach bylo juz wiele filmow dokumentalnych... Jak rowniez o zyciu badaczy na biegunie.

Pandemonium

Na poczatek cos sprastuje:
1. Ten film w zamierzeniach nie powstal dla celow naukowych, my z niego nie mamy nic wyniesc, podejcie typowo nastawione na masowego widza, nie dziw ze zlapal nominacje do oscara, mial zachwycic twardoglowcyh czlonkow akademi a nie przyrodnikow. Swoiste piekno tego filmu polega na czyms innym...

Teraz cos rozwine:
2. Tez mnie to zaciekawilo, czemu on zadawal takie pytania temu panu od pingwinow, przeciez odpowiedzi byly oczywiste, nawet ja znalem na nie odpowiedz, wiec nie chcial sie niczego dowiedziec tylko...? przeciez mozna je bylo wyciac przy montazu, po jaka cholere znalazly sie w filmie? to prawda mozna odniesc wrazenie ze byly bardzo niestosowne jak na sytuacje,
3. Jego "komentarze z off’u" nie sa niczym zlym, dosc czesto spotykane.
4. Jesli chodzi o pana z plecakiem gotowym do drogi to nie bylo tam zadnego chamskiego teksu.
5. Tak, wiele scen bylo banalnych ale film mial w zamysle przekazanie czegos innego.

Pandemonium chyba nie zrozumiales tego filmu, obejrzyj go raz jeszcze ale troszke pod odmiennym katem.
Dodam tylko ze ja tez nie jestem zachwycony tym "arcydzielem" jak oceniaja go recenzenci.

ocenił(a) film na 10
Pandemonium

No to ośmiesza siebie, bo zachowuje się nieporadnie, czy ośmiesza innych, próbując ich jako życiowo nieporadnych pokazać. Powinieneś się chyba jednak na coś zdecydować, w przeciwnym wypadku ośmieszasz własne opinie.

No nie wiem, sposób, w jaki o nim piszesz, to, na co zawracasz uwagę, przyjęta przez Ciebie taktyka, by chwytać się różnych rzeczy, o których piszę, i budować na ich podstawie kolejne zarzuty, nawet jeśli pozostają one w sprzeczności ze sformułowanymi przez Ciebie już wcześnie… Mnie się to wszystko jawi jako czepialstwo. Zaczynam nabierać przekonania, że po prostu nie lubisz czy to reżysera, czy filmu i szukasz pretekstu, by móc mu jakieś braki wytknąć, jakoś skrytykować. Nawet jeśli to prowadzi do sprzeczności.

Naukowcy są ekscentryczni i mają do tego prawo, a artyści to już niby nie? Według mnie ci drudzy są osobliwi daleko bardziej. Choć nie wiem, co to za zarzut w ogóle. Takie operowanie na stereotypach donikąd nie prowadzi.

Z moim postem zapoznałeś się chyba równie pobieżnie jak z filmem. Wrażenie moje było kiepskie podczas rozmowy Herzoga ze specjalistą od pingwinów, ale też mnie to zaintrygowało. Nie sama rozmowa nawet, tylko to moje wrażenie właśnie. Ignorancją bowiem byłoby z mojej strony przyjąć po prostu, że człowiek tego formatu, tak obyty w świecie, artysta tej miary, dawałby plamę tak łatwo. O nie, poleganie na własnych odczuciach w konfrontacji z taką postacią byłoby przejawem wielkiej pyszałkowatości, a co za tym idzie ignorancji po prostu. Myślałem sobie o tym i różne oczywiście mogły być powody, dla których zdecydował się rozmawiać tak a nie inaczej. Taki obecnie przyjmuję za obowiązujący, że postanowił nie stosować taryfy ulgowej wobec trudnego rozmówcy, po prostu. A może w ogóle żadnej nieporadności tam nie było, może mnie się tylko wydaje. Nie wiem, z nikim o tym nie rozmawiałem. Będę o tym myślał.

Z całym szacunkiem dla Twoich opinii i domniemań, myślę, że my tu nie odpowiemy sobie tak po prostu, do kogo filmy przyrodnicze są adresowane. To jednak jest chyba dosyć trudne pytanie. Trudno mi sobie wyobrazić, by ktoś, kogo zupełnie biologia nie zajmuje, te filmy oglądał. Nawet jeśli jego zainteresowanie tą dziedziną przejawia się tylko w ten sposób, no to ono jest, nie? Inaczej by ich nie oglądał. No a myśl, że profesjonaliści nie poświęcają im wiele uwagi też wpadła mi do głowy jako taka zupełnie oczywista najpierw, ale później pomyślałem sobie, że co innego mieć teoretyczną wiedzę na jakiś temat, a co innego obejrzeć sobie wizualizację.

Za rekomendację dziękuję. Zorientowałem się, co to jest, o czym piszesz, i jednak się nie przemogę. To jednak serial dokumentalny przyrodniczy. Biorę na wiarę, że wybitny jako taki, ale dla mnie tylko serial przyrodniczy. Może gdybym się nudził…, ale staram się nie nudzić. Zdecydowanie bardziej wolę kino jednak, tego jestem pasjonatem.

To, co piszesz na końcu, dowodzi, że Ty oceniasz ten film z perspektywy tego pasjonata seriali przyrodniczych. Tak się nie da po prostu. To jest perspektywa niewłaściwa. I wiesz, to jest Twoja sprawa, jak sprawy postrzegasz, ale kiedy piszesz, że film jest kiepski (nazywasz go dziadowskim), bo nie jest „dość przyrodniczy”, mimo że to wcale nie jest film przyrodniczy, to to jest zwyczajnie niesłuszne, nietrafione, wymaga korekty. To nie jest film o pingwinach, ani innych polarnych stworzeniach, o florze i faunie. Nie jest to też film o badaczach, czy ludziach tam żyjących. W ogóle nie jest to film o Antarktydzie. To jest film o tajemnicy, o potrzebie poznawania, o człowieku, o celu życia, o podróży… O wielu rzeczach to jest film. Trudno je wszystkie wymieniać i bezcelowym byłoby to robić, bo brzmiałoby to banalnie. Musi, bo zawsze tak się dzieje, kiedy się próbuje objaśniać poezję. Po to ona jest, by powiedzieć coś, czego prozą wyrazić się nie da. To tak jakby mówić, że „Grizzly Man” to film o niedźwiedziach czy badaczu niedźwiedzi. Tymczasem to tylko na powierzchni o tym film. Tak naprawdę zaś traktuje o odrzuceniu, o społeczeństwie, odnajdywaniu się w nim, potrzebie bycia zauważonym, docenionym, o granicach... Wystarczy obejrzeć jakiś dokument NASA i „Odległą błękitną planetę”, by zobaczyć, czym się różni film dokumentalny od kina, od poezji w kinie.

Scena z pingwinem. Tak, jest poruszająca, ale jest w tym filmie wiele scen, które poruszyły mnie o wiele bardziej. A ta akurat budzi mój opór. Ponadto przywołuje w pamięci jedną ze scen z „Grizzly Man”. Tam, filmując mordę niedźwiedzia, stwierdza reżyser, że nie dostrzega w niej niczego mistycznego, metafizycznego, widzi tylko zwierzęcy głód. Tu inaczej, sugeruje widzowi, że jest jakaś wielka tajemnica w zachowaniu tego pingwina, coś zupełnie niezwierzęcego, nieprymitywnego, niefizjologicznego. I wielu idzie tym tropem. Sporo użytkowników tego forum komentuje tę scenę i piszą oni o szaleństwie, o potrzebie zbadania nieodkrytego przez zwierzę, o samostanowienia, czym tam jeszcze. Personifikują. Dla mnie to po prostu kwestia chemii w mózgu, poziomu hormonów, coś zupełnie przyziemnego, fizjologicznego. Ale to jedno. Natomiast to, że sfilmowani są tam ludzie, którzy stoją i nic nie robią, porusza. Samo to, że autor próbuje widzieć więcej tej scenie coś więcej, niż według mnie tam jest - również. I to różni ten film od „Marszu pingwinów” na przykład, gdzie się pokazuje, jak żyją pingwiny. „Spotkania…” są właśnie zupełnie nie o tym. Jak się ludzie kładą na lodzie, żeby posłuchać odgłosów oceanu, to jest w tym mistyka. Muzyka, kąt filmowania… - to wszystko powoduje, że pokazuje się na ekranie coś o wiele więcej, niż widać na ekranie. I albo czujesz tego bluse’a, albo twierdzisz, że to miał być film przyrodniczy i wyszedł nieudany, bo zamiast przekazywać informacje, mamy kładzenie się na lodzie przez 5 minut nie wiadomo po co. I tu się nie porozumiemy, to się nie spotkamy. Są ludzie, których poezja porusza i tacy, którzy jej nie lubią. Tacy, którym wiersz dostarcza wiele wrażeń i przekazuje ogromną ilość treści, i tacy, których irytuje, że zamiast napisać, co się chce „normalnym językiem”, udziwnia się i komplikuje, i nie wiadomo przez to, o co chodzi. I to jest w porządku, różnych ludzi różne rzeczy kręcą. Ale ja nie lubię bardzo, jak ci od poezji dalecy biorą dobry wiersz i próbują mówić, że to kiepskie jest, bo nie jest pisane prozą. Scena z pingwinem to dla Ciebie żadne odkrycie. Ale ona się nim nie staje nie dlatego, że poznajesz dzięki niej pingwinie zwyczaje, tylko dlatego, że odkrywasz coś więcej. Można w niej tylko pingwina widzieć, tymczasem to nie jest scena o pingwinie. Oczywiście, można się zgadzać z przekazem w niej zawartym, lub - jak ja - nie bardzo, ale twierdzenie, że żadnego nie ma, to albo jej spłycanie, albo płytkie jej postrzeganie.

Za przykłady tego, co określasz jako ośmieszanie, dziękuję. Rozumiem już, o co Ci chodziło. Nie rozumiem natomiast zupełnie, jak można te sceny jako przykłady deprecjonowania bohaterów przez twórcę postrzegać. Jeśli idzie o pana wiecznie gotowego do wyruszenia w drogę, to zupełnie nie wiem, co masz na myśli. Zresztą w tym przypadku reżyser wykazuje się niezwykłym wyczuciem, wielką klasą i kiedy widzi, że udzielnie odpowiedzi na zadane pytanie sprawia mu trudność (miałem wrażenie, że z powodów czystko językowych, nie emocjonalnych), mówi, że nie musi jej udzielać. Delikatność rzadko spotykana. Jeśli więc to ma być przykład przedmiotowego, pozbawionego szacunku i skupienia na nim traktowania współrozmówcy, to ewidentnie strzelasz gola do własnej bramki.

Podróżniczka. Ona snuje opowieść. Widać, że to potrafi. A żeby było widać, że prawdziwa gawędziara z niej, która może tak bez końca, podaje się z offu, w skumulowanej wersji szereg innych jej przygód. Postać staje się dzięki temu wyrazista. Mamy wagabundę, wieczną poszukiwaczkę przygód. Wzorowo zastosowany środek filmowego warsztatu. Zresztą na drugim etapie budowania postaci, który dla Ciebie jest zwykłym przerwaniem i komentowaniem (no nie, jest relacjonowaniem, streszczaniem opowieści), bohaterka znika z ekranu, pokazuje się ją w barze. A więc mamy w tym samym czasie realizowane dwie funkcje, dwie narracje. Po tej wycieczce do baru reżyser wraca do jej opowieści, co - jak rozumiem - Tobie musiało się podobać, a mnie już trochę zmęczyło i spowodowało, że mam ambiwalentny stosunek do tej postaci. Staje się ona dla mnie troszkę męcząca, przytłaczająca. Ale to dobre, bo ta powiedzmy niespójność, ten nadmiar, pokazuje, że może jest jednak nieszczęśliwa... Czy w przyrodniczych filmach rozważa się takie stany ludzkie? Więc jak mnie pytasz o cel, to celem jest budowanie wyrazistych postaci, ale najpierw trzeba zapytać o przyczynę, a tą jest kondensacja czasu rzeczywistego wobec filmowego. Montaż, eliminacja elementów nieznaczących w celu kondensacji. A że zamiast zwykłego zmontowania, jest komentarz z offu, to i lepiej, bo pozwala to osiągać dodatkowe cele (w tym samym czasie!),. Dowód biegłości reżysera w opanowaniu filmowego warsztatu i jego inwencji artystycznej.

Podobnie w przypadku lingwisty. Jedna z moich ulubionych scen, prawdziwy majstersztyk. Mam też do niej sentyment z powodów osobistych. Bohater wyraża się niekomunikatywnie i w sposób rozbudowany, jak to ekscentryk-naukowiec. Więc Herzog występuje w roli tłumacza. Gdyby nie to, scena stałaby się niestrawna i z powodu znudzenia i irytacji nieklarowną opowieścią nie można by sobie tak lekko powiedzieć, że Herzog pokazuje naukowców ekscentryków, tylko że pokazuje nudy i badziewie, przypałów jakichś. Z czasem reżyser rezygnuje z interwencji i przechodzi do czegoś, co jest naprawdę interesujące i nie jest prostą informacją, tylko czymś, co może skłaniać do refleksji i własnej pracy – wymieranie natury i dziedzictwa kulturowego. Dziedzictwo kulturowe w filmie przyrodniczym? A to dziwo.

Zbiór oryginałów. Zadaniem filmowca jest wydobyć cechy charakterystyczne każdego z nich. Bo widz ma tylko kilka minut na ich poznanie. Bez odpowiedniej selekcji niczym by się od siebie nie różnili, nie różniliby się od dowolnego szarego żuczka na Ziemi.

Wiem, że to zabrzmi protekcjonalnie i przepraszam za to, ale jeśli przestaniesz traktować tego rodzaju filmy jak seriale przyrodnicze i pooglądasz więcej dobrego kina, to nauczysz się takie rzeczy dekodować i będziesz nie tylko przyswajał wszystko, co się kryje w filmowym przekazie, ale będziesz też czerpał z tego przyjemność, a będzie to przyjemność przednia. Polecam wszystkim! :-) Ale to oczywiście kwestia wyboru. Mnie się nie chce zgłębiać arkanów kina przyrodniczego, inni mogą nie być zainteresowani Herzogiem. Tylko uważam, że byłoby lepiej, gdyby nie bawili się tacy w recenzentów jego twórczości. Ja filmom przyrodniczym cenzurek nie wystawiam. To chyba uczciwy układ.

Klee

chyba nie sadzisz ze to przeczytam??? ......................................................

ocenił(a) film na 10
Pandemonium

Takimi kwestiami akurat głowy sobie nie zaprzątam. To jest wyłącznie Twoja sprawa.

Klee

Pierwsza sprawa, nie podchodzilem do tego filmu jak do przyrodniczego. Jednakze film ten, _rowniez_ jest promowany jako film o "pieknych ujeciach i widokach" [typowe: Herzog travels to Antarctica to capture its landscape's rarely seen beauty on film]. Co jest oczywistym nabijaniem w bambuko przez producenta i juz to daje mi prawo pisac negatywnie.

Druga sprawa "poezja" heh. Masz racje nie lubie poezji, opery, teatru, cokolwiek... moze dlatego ze nie jestem metroseksualny wrazliwcem, ale nie jestem tez typem rambo :) Dobry film doceniam.
Jezeli jestesmy przy takim typie filmow, to znakomitym kinem sztuki - cokolwiek to ma wg Ciebie oznaczac - okreslilbym film Baraka i cala trylogie, a nie ten smieszny film dla naiwnych.
Niestety w dzisiejszych czasach, sa tacy jak Ty (bez uprzedzen osobistych), wielcy artysci, ktorzy okresla film mianem wielkiego dziela... jezeli sie z tym nie zgadzasz to jest to z pewnoscia film... nie na twoje progi, nie znasz sie na sztuce, lub "whatever..."
W tym rzecz, ze nienawidze kiedy ktos mi wmawia, ze film jest sztuka, kiedy ewidentnie nie jest. A niestety za wikipedia: "Nie istnieje jedna spójna, ogólnie przyjęta definicja sztuki, gdyż jej granice są redefiniowane w sposób ciągły, w każdej chwili może pojawić się dzieło, które w arbitralnie przyjętej, domkniętej definicji się nie mieści."

Nie mozna wiec z czyms takim polemizowac.

To, ze jest grupa dziwnych osob na tym swiecie, ponad przecietnie uwrazliwionych, ktora dostrzega w czyms sztuke, nie oznacza odrazu, ze tak wlasnie jest.

(tego obrazu wcale nie uwazam za dno, mial cos w sobie, dalbym 5/10, gdyby nie urazily mnie beznadziejne dialogi Herzoga, to tyle w nawiasie)

ocenił(a) film na 10
Pandemonium

Zarzucałeś temu filmowi, że nie nadaje się, by pokazać go dzieciom jako film edukacyjny, pisałeś, że znasz lepsze filmy przyrodnicze. Przepraszam, ale jeśli to nie oznacza, że traktowałeś ten film jako przyrodniczy, to co to oznacza?

Nie jestem artystą, ani z wykształcenia, ani z zamiłowania.

Nie, ze stwierdzeniami "nie znasz się", "nie masz racji", "nie rozumiesz" nie sposób dyskutować. Takie oceny w ogóle niczemu nie służą, dlatego ich nie formułowałem. Podobnie, trudno dyskuować ze stwierdzeniem "ten film ewidentnie nie jest przykładem sztuki". Jednk z obserwacjami typu "to jest film przyrodniczy", "reżyser naigrywa się z ludzi, o których opowiada" dyskutować już łatwiej i dlatego temu się oddałem.

Nie, to, że ktoś dostrzega w czymś artyzm, nie oznacza jeszcze, że mamy do czynienia ze sztuką. I analogicznie, to że ktoś odmawia czemuś miana dzieła sztuki, nie oznacza jeszcze, że jego diagnoza jest trafna. A jeśli wydaje dziesięć innych opinii na temat tego czegoś i można wykazać, że wszystkie one są nietrafione, to prawdopodobieństwo, że jest ona błędna, graniczy z pewnością. Nie można bowiem, bazując na błędnej analizie, dokonać właściwej oceny.

Jeśli ludzi, którzy potrafią uzasadniać swoje opinie, nazywasz dziwnymi, to jak nazwałbyś tych, którzy tego nie potrafią?

Klee

>>>Zarzucałeś temu filmowi, że nie nadaje się, by pokazać go dzieciom jako film edukacyjny, pisałeś, że znasz lepsze filmy przyrodnicze. Przepraszam, ale jeśli to nie oznacza, że traktowałeś ten film jako przyrodniczy, to co to oznacza? <<<

sek w tym, ze nie widziales Earth: Biography ani Planet Earth, wiec to sa Twoje dywagacje, ja nie uzylem zwrotu "filmy przyrodnicze". To nie sa filmy przyrodnicze, mysle ze jakbys sie skusil to bys dostrzegl w nich i sztuke.


>>>A jeśli wydaje dziesięć innych opinii na temat tego czegoś i można wykazać, że wszystkie one są nietrafione, to prawdopodobieństwo, że jest ona błędna, graniczy z pewnością.<<<

Sorry :) Nie wykazales, ze sa bledne. Jedynie przedstawiles swoj punkt widzenia. Ja przedstawilem Ci moj punkt widzenia, ale nie uzywam autorytarnych stwierdzen, z ktorymi nie mozna polemizowac jak z tym co wlasnie napisales(jak rowniez, ze ten film jest sztuka).

Twoja punkt widzenia i argumenty poznalem i zaakceptowalem. Natomiast nie przekonales mnie ani troche i dalej obstaje przy mojej ocenie. Tym bardziej, ze my tu gadu gadu na odleglosc, a ja ogladalem ten film w gronie, ktore dzielilo podobna opinie do mojej w szczegolnosci do niedojrzalej narracji Herzoga, zreszta takie rowniez opinie sa wystawiane na imdb.

ocenił(a) film na 10
Pandemonium

Jeśli według Ciebie komentarze z offu na przykład niczemu nie służą, a ich skutkiem jest lekceważenie bohaterów, i wyjaśnia się, jaka jest ich - wieloraka, notabene - funkcja, to się wykazuje, że Twoje przypuszczenie jest błędne. W takim filmie jak ten nie ma rzeczy przypadkowych. A poetyka filmu, jego wartswa formalna są czymś bardzo konkretnym, nie czymś, co by podlegało opiniowaniu. Oczywiście zawsze można jak uparte dziecko powiedzieć, że niebo wcale nie jest niebieskie, bo się ma akurat różowe okulary na nosie.

Inaczej. Napisałeś do tej pory, że...

Nie dostrzegasz, że to nie jest film edukacyjny dla dzieci.
Nie dostrzegasz, że to nie jest film dokumentalny o Antarktydzie i jej badaczach.
Nie dostrzegasz, że to nie jest pokaz slajdów pięknych widoczków.
Nie dostrzegasz, że Herzog nie kpi ze współrozmówców.
Nie dostrzegasz jego wyczucia i delikatności w rozmowie z nimi.
Nie dostrzegasz, co jest istotą poszczególnych scen, co się w nich komunikuje, np. w scenie o pingwinie.
Nie dostrzegasz, jaką funkcję pełnią komentarze z offu.
Nie dostrzegasz poszczególnych elementów budowania scen i pełnionych przez nie funkcji.
To są tylko rzeczy, o których sam napisałeś, że ich nie widzisz. Należy przypuszczać, że są tylko jednymi z wielu. Czy powinno dziwić zatem, że nie dostrzegasz artyzmu w tym filmie, że nie dostrzgasz jego istoty? No nie.

Nikogo do niczego nie myślę przekonywać. Mało mnie obchodzi, co sobie ludzie, których nie znam, o świecie i różnych jego elementach myślą. Po prostu czasem jak ktoś na jakiś temat pisze rzeczy ewidentnie nietrafione, lubię to wykazać i napisać coś, co jest w moim najgłębszym przekonaniu bliższe prawy, co jest bardziej trafnym opisem zjawisk, bo bazującym na ich analizie, nie na pobieżnym oglądzie i wrażeniach.

Klee

Myslalem, ze nie bede musial juz pisac, ale musze odpisac na insynuacje, napisales bezposrednio, wiec bedzie mi latwiej tym razem:

>>Nie dostrzegasz, że to nie jest film edukacyjny dla dzieci. <<

Dostrzegam, ze nie jest to film edukacyjny w ogole. Filmy edukacyjne nie musza byc dla dzieci.

>>Nie dostrzegasz, że to nie jest film dokumentalny o Antarktydzie i jej badaczach. <<

Dostrzegam, ze (twoj cytat)"To jest film o tajemnicy, o potrzebie poznawania, o człowieku, o celu życia, o podróży… O wielu rzeczach to jest film." A konkretniej - dostrzegam, ze probuje nim byc, film jest po prostu nieudany.

>>Nie dostrzegasz, że to nie jest pokaz slajdów pięknych widoczków. <<

Jak juz pisalem, tak ten film byl m.in. reklamowany. Minus w tym kontekscie, jest calkowicie uzasadniony.

>>Nie dostrzegasz, że Herzog nie kpi ze współrozmówców. <<

Hm... to ciekawe...
A moze Ty nie dostrzegasz, ze kpi???

>>Nie dostrzegasz jego wyczucia i delikatności w rozmowie z nimi. <<

Nie dostrzegasz jego braku wyczucia??

>>Nie dostrzegasz, co jest istotą poszczególnych scen, co się w nich komunikuje, np. w scenie o pingwinie. <<

>>Nie dostrzegasz, co jest istotą poszczególnych scen, co się w nich komunikuje, np. w scenie o pingwinie.
Nie dostrzegasz, jaką funkcję pełnią komentarze z offu.
Nie dostrzegasz poszczególnych elementów budowania scen i pełnionych przez nie funkcji. <<

Masz racje nie dostrzegam. Nie dostrzegam co bylo takiego odkrywczego np w scenie z pingwinem. Jak juz mowilem, dosyc dawno ogladalem taka scene w zwyklym filmie dokumentalno-przyrodniczym i nie byla tam opisana lopatologicznie jak na wykladzie o zyciu pingwinow, mistycyzm tej sytuacji tam pokazany, byl rowny temu co pokazal Herzog. Przepraszam, ten film ma byc wielki, wiec spodziewalem sie troche wiecej, a dostalem kopie tego co ogladalem w zwyklym filmie dokumentalnym.


>>Czy powinno dziwić zatem, że nie dostrzegasz artyzmu w tym filmie, że nie dostrzegasz jego istoty? No nie. <<

Ale to ze nie dostrzegam, to nie oznacza wcale ze sie myle, rozumiesz?
Widze, ze chcesz byc strasznie despota i narzucac swoj punkt widzenia.
Ten film byl dla mnie zwyczajnie slaby i jezeli bylby dany do szerszego odbioru publicznosci jego ocena spadlaby do 5-6 tego jestem pewien. NIE, nie nie nie... wiem co chcesz napisac, NIE - waska grupka osob, dla ktorych film mial dotrzec nie decyduje o tym, czy film jest udany czy nie. Film o motorach, nie jest dobry wtedy, kiedy jest uznawany za udany tylko w kregu motocyklistow. Sa filmy, ktore potrafia wyjsc ponad rozum, doswiadczenia zyciowe, inteligencje, gust osobisty i zebrac dobre oceny, a mimo to nie byc przeznaczone na rynek komercyjny.
Jeszcze raz odwolam sie do filmu "Baraka". Ten film jest w stanie rzucic na lzy i wywolac emocje, myslenie nawet u typowego kibola-blokersa. Smialo moge powiedziec, jest to arcydzielo.
Oba filmy oceniles na 9, czy to nie jest smieszne?? Nie czujesz dysonansu?

... ale tak jak juz pisalem, to jest moja opinia, mozesz miec swoja, ale nigdy nie jest ona ostateczna, wiec prosilbym zebys mi jej laskawie nie narzucal...

ocenił(a) film na 10
Pandemonium

To, co piszesz teraz, pozostaje w sprzeczności z tym, co pisałeś wcześniej. W którym momencie, piszesz to, co naprawdę myślisz?

Na stawiane przez Ciebie pytania, będące w istocie ocenami, już odpowiadałem, więc teraz pozwolę je sobie zignorować. Rzeczowa odpowiedź na nie, rzeczowe wykazanie, że są nieuzasadnione, błędne, wymaga analizy poszczególnych scen. Zrobiłem to w długaśnym poście, tam odsyłam. Nie podjąłeś z tym dyskusji, nie ponawiaj ich.

Jak już pisałem, niczego nikomu nie chcę narzucić. Mało mnie obchodzi, co ludzie, których nie znam, myślą o jakimś filmie. Rzecz jest bardzo prosta, jak ktoś głupio atakuje, to ja staram się mądrze bronić, najmądrzej, jak potrafię.

Nie, to że ktoś nie dostrzega wartości artystycznej jakiegoś filmu, nie oznacza, że mu oczy bielmem zaszły. Jeśli jednak wielu innych rzeczy, które w tym filmie są, nie widzi, to prawdopodobieństwo, że stawia trafną diagnozę, jest bliskie zeru. Ale to już też pisałem.

Jeśli dla Ciebie jedynym i absolutnym wyznacznikiem artyzmu jest egalitaryzm, to tu się niestety, znowu, nie spotkamy. Bo to by oznaczało, że Bach się nadaje do szamba, a muzyka zespołu Feel to największe dokonanie artystczne w historii polskiej muzyki. Takie stwierdzenia zaś są dla mnie nie do przyjęcia. Jeśli idzie o "Spotkania..." są adresowane do szerokiego kręgu odbiorców i do tego też doatrły. Były wyświetlane w polskich kinach, utrzymywały się przez długi czas w pierwszej dziesiątce filmwebowego rankingu. To oznacza, że obejrzało je o wiele wiele więcej widzów, niż przeciętny film w tej bazie, a sądząc po ilości oddanych głosów, niemal tyle samo osób, co "Barakę", o której to zupełnie nie chce mi się gadać. Bo jak ktoś chce porównywać jedno z drugim, to najpierw niech pozna i zgłębi i jedno, i drugie, inaczej porównywanie to strata czasu. A dysonans pewien odczuwam. Po obejrzeniu "Odległej błekitnej planety" i "Spotkań..." "Baraka zaczęła mi się jawić jako dość ubogi film, zaczęła mi się kojarzyć z pokazem slajdów właśnie.

Nie są istotne opinie, istotne są ich uzasadnienia.

Pandemonium

Bardzo przecietny.
ale scena z gitarowym koncertem na dachu ... tego bym sprobowal!

ocenił(a) film na 8
Qrzychu

Panie założycielu tematu: TO NIE JEST FILM PRZYRODNICZY. Więc PO CO go z takowymi porównujesz?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones