To w sumie wszystko, co tutaj istotne: Luciano.
Dostał, poveraccio, anty-oskara za najgorszy debiut filmowy, ale jak można oczekiwać, żeby np. taki Jan Paweł II w filmie zagrał tak, aby każdy zapomniał kim jest? To niemożliwe. Dlatego jest to zupełnie przeciętny film w dziejach sztuki kinematograficznej, natomiast wspaniałe prywatne spotkanie z Mistrzem. Ba! Im gorzej gra, tym lepiej - bo tym bliżej możemy go zobaczyć prawdziwego. Gorąco polecam - tylko proszę oglądać jako para-dokument obecności Luciano na planie filmowym ;)