Cały film ma spójny i poważny wydźwięk.
Tak mogłoby być, gdyby nie wrzucony nie wiadomo po co "humor" w scenach z policjantami- przygłupami. Jeżeli się nie mylę to film był nawet reklamowany poprzez te sceny.
I tu nie chodzi o to, że mam problem z humorem w poważnych filmach. Nie mam, ale pod warunkiem, że jest w tym jakaś konsekwencja, tak jak choćby w filmach Bergmana, czy nawet w ostatnim Klerze Smarzowskiego.
A tu mamy taki schemat:
-poważnie,
-scena, w której policjanci to idioci,
-poważnie,
-scena, w której policjanci to idioci,
-poważnie,
-koniec filmu.
Nie zapominajmy jeszcze o absurdalnej i wyjątkowo zbędnej roli Katarzyny Kwiatkowskiej - dziwacznej pseudo amerykanki, która też dzielnie stara się być zabawną postacią...
Myślę, że to był niewykorzystany potencjał, oczywiście nie komediowy (!). Gdyby miała jakiś wpływ na bohaterkę poza nic nie znaczącymi kwestiami: "Pomogę ci", to miałoby to jakiś sens
Rozumiem, że to normalka by szef/szefowa widząc swojego pracownika, wręcz łapiąc go na gorącym uczynku przynoszenia alkoholu do pracy (a więc sporego problemu z nim) nie wyrzuca na zbity pysk a wyciąga rękę by pomóc?
Nie wiem gdzie wy pracujecie, czy w ogóle pracujecie... - chyba nie. To wam powiem, że n o r m a l n i e to by wyleciała z dyscyplinarką a nie dostała "pomoc" w tak fajnym wydaniu. Bez jakiegoś dochodzenia, gadaniny, bez płaczu... "chcesz pomoc? to Ci pomogę. " Cudowna forma czegoś, czego generalnie nie uświadczysz na co dzień, na ulicy czy w pracy. A na pewno nie w polskiej mentalności.
Może właśnie chodzi o to że to jest "amerykanka" i zamiast wyrzucić pracownika chce pomóc, bo widzi w dziewczynie potencjał
Wydaje mi się, że był to jednak celowy zabieg ukazujący częstą ignorancję i właśnie niepoważne podejście do tematu przez policję . To samo dotyczy np. przemocy domowej mężczyzn - wytrzeźwieje to mu przejdzie itp. W pierwszej scenie tez było to dla mine irytujące ale na koniec myśle że to niestety często tak właśnie wyglada czego sam bywałem świadkiem.
Razi mnie za to, że film był reklamowany tymi scenami z podtekstem że jest to komedia. Na sali kinowej rzeczywiście była cześć widzów, którzy przyszli na komedie i dobrze się bawili.. , małodzież ewidetnie nie ogarnęła tematu. A co do postaci zagranicznej korpobiurwy to rzeczywiście była zbędna.
Sam nie potrafię dobrze ocenić tego filmu bo był dla mnie ciężki, gra aktorska głównych bohaterek go niesie z pewnością.
Widziałam wypowiedź Kingi Dębskiej, gdzie mówiła, że był pomysł, by Amerykańska szefowa pokazała podejście "Zachodu" do tematu alkoholizmu, żeby pomogła efektywnie i, pewnie, efektownie, Magdzie. Ale ponoć w montarzu pomysł upadł. No i została taka amerykanka - wydmuszka trochę. ;)
NIe wiem czy pozytywne przesłanie, ale pozytywny akcent na koniec na pewno. I w ogóle się dziwię ludziom, którzy źle oceniają te komediowe akcenty, ja oceniam je jako wielki plus. W ogóle problem alkoholizmu jest tu ledwo dotknięty i jeśli ktoś coś pisze o niespójności... Naprawdę fajny film :)
Dziękuję za odpowiedź. Wczoraj byłam na filmie i też mi się podobał. Cieszy mnie pokazanie w tym filmie że alkoholizm to nie tylko "menel" pod sklepem proszący o dziesięć groszy na "jabola"
Tak, to często problem kobiet w zaciszu domowym lub ludzi na wysokich stołkach, to choroba społeczna, nie wybiera.
Ciekawe, że odbierasz ostatnią scenę jako pozytywny akcent, ja raczej zdenerwowałam się, że nie przystaje do okoliczności...
Pozytywny akcent na koniec? SPOILER: Przecież tylko jedna z nich rzuciła picie (studentka), a pozostałe popłynęły dalej :D
uważam przeciwnie, tak to własnie dobrze się ogląda, skłąnai do refleksji ale nie grzmoci jak smarzowski
Najgorsze jest to, że to są najlepsze sceny w filmie, bo większość motywów "na poważnie" jest słaba jak barszcz z torebki
Gdyby nie cała sala kinowa rechotałabym non stop i chyba dostała przez to zawału. Tak, na te poważne momenty pozwolono mi odetchnąć by znów się rechotać w duchu. Także jak ktoś lubi czarny/groteskowy/absurdalny/tragi-komiczny humor to zrozumie po co ta przeplatanka. :)
Nie zgadzam się. Życie to nie jest wyłącznie tragedia, komedia, horror czy kino drogi. Raz jedziesz autem po bułki, raz pękasz ze śmiechu gadając z kolegami, a innym razem jest ci smutno, bo zdechł ci chomik.
Dla mnie ten film był przede wszystkim prawdziwy. Zaangażowałam się w niego, współczułam bohaterom, bo zdawali mi się prawdziwi. To ciekawe, że twórcom filmu udało się wzbudzić we mnie wiele emocji do głównych bohaterek - współczucie, złość, pogardę, empatię. Podoba mi się zatem fakt, że film nie gra na jedną nutę.
Kinga Dębska już drugi raz z tego co obejrzałam, stosuje takie triki czy wstawki, również taki zabieg był w filmie "Moje córki krowy". Pewnie chodzi o rozladowanie atmosfery, życie i otaczający nas świat nie składa się tylko z tragedii.
Ależ przecież ten film to kwintesencja polskości, naszych problemów, naszej codzienności i o to chodzi w scenach z policją - to niestety nie są sceny kabaretowe, takie sceny rozgrywają się codziennie na polskich ulicach, właśnie z nimi w roli głównej.
Dokładnie to samo pomyślałem. Ten Sławomir i ten z Castoramy - po kiego grzyba to było?
Właśnie potrzebny. Dzięki temu film pokazuje, że dzieje się to w normalnym życiu a nie musi to być patologiczna rodzina.
Jest dokładnie odwrotnie. Gdyby nie te kretyńskie sceny rodem z komedii ze Stuhrem to film miałby jako tako poważną wymowę i można by nim jakoś nawiązać do normalnego życia.
A tu mamy mieszankę groteski z życiem na poważnie. W jednej scenie dziewczyna prowadzi żenującą rozmowę z parodią polskiego korposzczura a w następnej jest gwałcona. W jednej scenie pijana lekarka naraża życie małej dziewczynki (bardzo dobrze zagrana scena!) a w kolejnej masz dwóch fajtłapowatych policjantów. O co tu chodzi w ogóle?