Ja także nie pojmuję. W końcu Hans Zimmer, idol dzisiejszych "krytyków" muzyki filmowej powinien wylądować na 1 miejscu. Tyle peanów na jego temat wyczytałem, że sam się jeszcze dziwię czemu nie jest na samym szczycie.
No dobrze... tak na poważnie, to ten ranking jest nic nie wart. Elfman to mistrz i nawet jeśli nie zasługuje na 1 miejsce to z pewnością umieściłbym go w pierwszej piątce. Zimmera nie postawiłbym nawet pośród 20 najlepszych.
Ciekawy punkt widzenia ale moim zdaniem Zimmer robi rewelacyjną muzykę do filmów, Gladiator, Ostatni Samuraj, Dar Knight, Incepcja - geniusz
no cóż, zauważył coś czego Ty nie zauważyłeś - na głupie pytanie głupia odpowiedź. Zadałeś pytanie na które on najzwyczajniej odpowiedział. Nie podałeś ŻADNYCH argumentów do których można by odnieść dyskusję więc nie wiem do czego ta ironia.
A ranking mówi sam za siebie... Elfman jest doceniany przez większość. Warto tu również zauważyć, że jest to bardziej ranking popularności, a w mniejszym stopniu jakości - chociaż sam wolę Elfmana.
Gdyby liczyli od 1000, wówczas wielcy kompozytorzy Golden Age, jak np. Steiner, Tiomkin, Herrmann, czy Waxman, nie mieliby większych szans, aby zaistnieć w rankingu. Najważniejsi kompozytorzy filmowi w historii, kompozytorzy od których tak naprawdę wszystko się zaczęło. Według Ciebie, to byłoby uczciwe?
Zimmer pierwszy? buahahah!
1.Morricone
2.Komeda
3.Badalamenti
4.Williams
5.Zimmer
6.Elfman
7.Shore
8.Silvestri
9.Menken
10.Newman
To z takich bardziej znanych. Jeśli byłby to ranking tych mniej,to Zimmer byłby ok.20,a Elfman 25 :)
Lubię i szanuje wiekszosc ludzi którcyh wymieniłeś, ale po co ich od razu stopniować?
Jedynie pana Menkena nie kojarzę i pewnie znajdę sobie w google i nadrobię zaległości, ale możemy wrzucać Tiersena, Keiichi Suzuki (np. Zatoichi), Benoît Charest (Trio z Belleville) czy np Karel Holas (Opowieści o zwyczajnym szaleństwie). Jak mamy stopniować, to czemu żaden z wymienionych nie znalazł się na Twojej liście? Na pewno nie dlatego, że robią słabą muzykę.
Ale wszyscy poza Komedą to tak na prawę amerykańska popelina. Czemu nikt nie dostrzega europejskich twórców muzyki filmowej?
To co oni robią, niejednokrotnie przewyższa kombinatorykę twórczą, panów z Ameryki którzy od paru lat połykają własny ogon, a czasem się nim dławią - to słychać, ale trzeba ich kochać bo... Park Jurajski...
Elfmana wyrózniłem, tylko dlatego, że z tej pompatyczności potrafił wyjść i wciąż wychodzi - a właściwie od tego wyszedł, że złamał stereotypy muzyki filmowej, i boję się po Spidermanach itp, żeby tej pompy WIELKICH KOMPZYTORÓW nie złapał.... Bo zaczyna to robić przez super produkcje, a wszystko co robi "dla jaj" robi największe efekty.... Chryste... Zrobić i napisać musical o psycho świętach Bożego Narodzenia... Po obejrzeniu - : 40% pracy reżysera, a reszta kompozytor, który scenariusz ustawia sobie pod muzykę i słowa które zrobił, a reszta musi pod to zagrać. A to zrobił nieuk, bez wykształcenia muzycznego, taki tam sobie Danny Elfman...
Filmweb od jakiegoś czasu porusza rankingiem wiele kwestii spornych, ale ososbiście wolę Elfmana od Zimmera właśnie.
Dlaczego? Ok, pewnie ma na to sam Tim Burton i jego pojechana we wszelkiej mierze osobowość prezentowana na ekranie. I czy w takim filmie zimmer by się sprawdził?
Trzeba popatrzeć przez pryzmat filmu, do którego panowie Zimmer i Elfman piszą muzykę.
I patrząc na całokształt, to jednak Elfman stoi wyżej. Potrafi pisać patetyczne, kwestie jak Zimmer do mega wielkich hitów kinowych, gdzi muzyka ma chwytać "za jaja", podkreślić wielkość danej sceny, zabić nas muzyką, gdy umiera główny bohater.
Ale nie spotkałem się z Zimmerem (i tu mnie poprawcie, nauczcie, bo mogłem nie słyszeć), który z jajem i z totalną swobodą, tak jakby mu na tym nie zależało, wypuszcza w eter muzykę, która kpi z tych wszystkich, górnolotnych idei.
Zimmer dla mnie trochę na dziś poddał się pompatyczności, a Elfman ma w sobie to co kocham - czyli, bawi się muzyką na tak różne sposoby, że tego czasem nie pojmuję - jako muzyk, bo jest to genialne.
No i może na ocenę też wpływa to, że Zimmer jakby nie patrzeć, to doświadczony i uznany kompozytor, a Elfman (teraz też doświadczony i uznany), ale kompozytor, który nigdy żadnej szkoły muzycznej nie skończył i wszystko co robi, stworzył w sobie sam. CO jako muzyka też mnie wk...a, ale bardziej fascynuje i podziwiam i pławię się w różnorodności, jaką nam prezentuję...
Odpowiadając na główne pytanie osoby je zadającej - Widzę wyższość Elfmana.
Pozdrawiam
Popieram. "Gladiator" i "Piraci z Karaibów" mają prawie ten sam temat przewodni. Do tego zaczął psuć filmy Nolana tymi swoimi "pięknymi i poważnymi basami".
http://digitaldreamdoor.com/pages/movie-pages/movie_composers.html
Oni się znają w odróżnieniu od fanbojów Zimmera.
Sucharoza u ciebie ma niebotyczny "poziom". Zerowa elokwencja, ale czego spodziewać się po fanie Zimmera jak nie wtórności. W końcu to najbardziej wtórny kompozytor w historii i fani biorą przykład.
Gratuluję wszystkim osobom zapatrzonym w Zimmera. Jak widać multikonta już zrobiły swoje i Elfman jest na 11 miejscu. :( Nie zrozumcie mnie źle. Szanuję Hansa jako kompozytora, ale jego muzyka wszędzie już brzmi podobnie.
Zgadzam się. Elfman potrafi robić bardziej różnorodne soundtracki. Od "Edwarda Nożycorękiego" przez fenomenalnego "Batmana" po np. "Obywatela Milka". Jeśli słyszałeś soundtrack Zimmera z "Batman Początek" to słyszałeś jego muzykę ze wszystkich filmów Nolana z MAŁYMI zmianami. Ogólnie do tej pozycji Elfmana nic bym nie miał gdyby Zimmer nie był na 2. Niedługo pewnie mistrza Williamsa też wyprzedzi.
mentalność co po niektórych bardzo mnie przygnębia czasem... Pochylam się, zasmucę i zapomnę... Ech, szkoda słów...
życzę Ci, żebyś jednak przynajmniej raz dziennie dupę miał brudną - to jest oznaką zdrowia.
Pozdrawiam
http://digitaldreamdoor.com/pages/movie-pages/movie_composers.html
Pewnie takim był wyżej że jest według ekspertów lepszy, ale oczywiście fanboje Zimmera wiedzą lepiej.
rankingi rankingami... Filmweb to ostatnio przepychanka (niestety) na zasadzie "ja mam rację!" i jak nie mogę Ci nic mądrego odpisać to poprawię ranking tworząc 15 kont i głosując codziennie - nasza polska mentalność... Ale nie o to chodzi. Mniejsza o zdania ekspertów, ważne jak kto to odbiera i co czuje do danej muzyki i kompozytora. Założyciel tematu może i podbił ranking na dziś, ale nie pokazał ani jednego argumentu i podjął się jedynej mu znanej szczeniackiej obrony jak obrażanie, podbijanie rankingu itp. Dyskusji zero.
Przykre to trochę, że mało kto potrafi przyznać innym rację, tylko wyskakuje od razu z obelgami... Ale cóż, takie czasy, taka kultura, i taki filmweb, który niestety przestaje być wiarygodnym źródłem opiniodawczym na temat tego co z filmem związane.
Pozdrawiam
A poza tym co już napisałem to mam w dupie rankingi - po prostu wolę Dannego Elfmana i szanuję go o wiele bardziej od Zimmera, którego twórczość również znam. Czy o gustach się tak w ogóle dyskutuje?!? Swoje argumenty dla lubiących robić wiochę na forach i mającym manie "czystej dupy" przedstawiłem już wyżej.
Pozdrawiam